Translate

piątek, 13 czerwca 2014

For the first time in forever

Welcome!


Love is in the air <3 :d="" i="">



Dawno nie pisałam, a w związku ze zbliżającymi się wakacjami, a co za tym idzie większą ilością wolnego czasu, postanowiłam reaktywować podupadającego bloga. Zmieniłam wystrój i muzykę, dodałam parę gadżetów. Mam nadzieję, że wam się podoba. Ktoś to w ogóle czyta? Ktoś kiedyś powiedział, że blogi pisze się bardziej dla siebie, dla wypełnienia pustki w życiu i własnej satysfakcji, bo bardzo rzadko ktoś ma ochotę wgłębiać się w czyjeś referaty. Ja jednak chcę wierzyć, że to co robię ma jakiś sens. A jeżeli tym sensem ma być polepszenie humoru i inspirowanie innych, o ile bardziej wartościowe jest to zajęcie niż gapienie się bezwiednie na ekran i czytanie mało śmiesznych żartów na tablicy kumpla. Najgorzej, że w jego mniemaniu są przekomiczne. Ale zostawmy to. Pierwszy raz od dłuższego czasu jestem tak po prostu szczęśliwa! :D Mam ochotę śpiewać i tańczyć. Wspaniale jest być radosnym, cieszyć się każdą chwilą, nie myśleć o porażkach, tylko skupiać się na sukcesach.

Zdjęcie z zeszłego roku. Miałam jeszcze krótkie włosy :)


Każda chwila jest dobra, żeby odmienić swoje życie
 

Co się u mnie zmieniło przez ten okres czasu? Zaczęłam prowadzić zdrowy tryb życia. Nie, nie myślcie, że zaraz zacznę tu Chodakowską odstawiać, ale z ręką na sercu mogę przyznać, że bieganie to najlepszy terapeuta pod słońcem. Kiedy nabuzowana,  wypełniona złością, negatywną energią, a w mej głowie słyszę miks głosów osób, z którymi rozmawiałam, biorę słuchawki, telefon, wygodne, podniszczone adidasy i ruszam w trasę. Nic nie może się równać z uczuciem po przebiegnięciu 5 km. Najlepiej z rana, ale ze względu na szkołę, jestem zmuszona do oddawania się temu małemu uzależnieniu wieczorami. Co z resztą uznaję za jeszcze większy wyczyn. Bo najczęściej popołudniu odsypiam zarwane nocki. Takie szalone tempo mojego życia. Wiecznie brak czasu, choć czasem łapię się na tym, że w czasie nauki kładę się na tapczan i z 5 minut odpoczynku robi się 15. Magia, czyż nie? No dobrze, nie rozczulajmy się nad błahostkami. Reasumując bieganie lekiem na zło tego świata.

 Moje ulubione letnie owoce. Pycha!


Martwienie się jest jak chodzenie po ulicy z parasolką, czekając, aż spadnie deszcz...

 
Mieliście kiedyś uczucie, że o czymś zapomnieliście, ale kompletnie nie umieliście sobie przypomnieć o czym? Skleroza chyba mnie dopada. I potem tak jest, że Dominika o 23 zaczyna na gwałt z prędkością światła pisać pracę na polski. Notabene miała na to tydzień, ale czymże jest tydzień w porównaniu do wieczności? To jest ta przyczyna późnego chodzenia spać. W gimnazjum kładłam się o 22:30 najpóźniej i z niedowierzaniem słuchałam relacji koleżanek, kiedy opowiadały, że czasem zdarza im się po 23, a nawet o północy. Teraz sama zasypiam trochę przed godziną zero. Rany, mam już 17 lat. Kiedyś jak ktoś miał 15 lat to był dla mnie stary. No może nie aż stary, ale dorosły. Jak się teraz czuję? Dziwnie. 17 lat to dziwny wiek. Nie jesteś ani dzieckiem, ani dorosłym. Dopiero odkrywasz siebie i kształtujesz swoje przyszłe życie. Powiem wam, że nie czuje się tego wieku. Z moją 5-letnią kuzynką skaczę na trampolinie, rysuję ptaki, mam nawet różowy piórnik z kotkiem, który jest dla mnie swoistym wyróżnikiem mej osobowości. Najlepiej śpi mi się w piżamie z jelonkiem Bambi, nie umiem chodzić na obcasach. Uwielbiam oglądać bajki, często się wzruszam. Największy postęp, że zaczęłam chodzić w sukienkach i spódniczkach. Może ktoś kiedyś zaakceptuje mnie mino wszystko? Czas pokaże...

 Nadeszło lato, wracają i bociany. Czy wiedziałeś, że co czwarty bocian na świecie jest Polakiem? Wesprzyjmy je! Wystarczy stworzyć własnego boćka, a za każde 1000 firma Energa funduje specjalne gniazdo dla naszych pierzastych przyjaciół :) https://apps.facebook.com/dbajobociany/


Tak bardzo typowe dla mnie :D 


 Jak wszyscy wiedzą zaczęły się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Czy komuś kibicuję? Raczej nie. Wolę oglądać siatkówkę, choć nożna niczego sobie. Jedziecie gdzieś na wakacje? Ja tradycyjnie w góry z rodzicami i babcią. Krynica Zdrój to zdecydowanie moje ulubione letnie miejsce wypoczynku. Oceny prawie wystawione, więc można się powoli relaksować. Może kiedyś uda się odwiedzić Moskwę? To byłoby coś. Ale to tylko marzenia. Mój własny, prywatny, idealny świat. Pogoda za oknem średnia. Jutro zapewne poranne bieganie, a później może rower? Chciałabym wreszcie skończyć czytać "Zbrodnię i karę". Książka bardzo mnie wciągnęła i mimo opinii (jako, że jest lekturą) trudnej, bardzo mi się spodobała. Byłam w kwietniu w Londynie, co zainspirowało mnie do przeczytania Sherlocka Holmesa. Kupiłam sobie książkę po angielsku. Londyn - czym się Ci wszyscy miłośnicy tego miasta zachwycają? Ja nie zaprzeczam, jest cudowny i można się w nim zatracić (dosłownie i w kontekście metaforycznym - doznań), ale wywarł na mnie uczucie smutku. Londyn jest bardzo zagoniony. Jest się samym pośród tłumu ludzi. Każdy dokądś zmierza. Ja jednak wolę trochę spokoju, w moim małym domku naprzeciw parku. Moja własna ostoja ciszy.

Co jak co, ale tegoroczna Mundialowa piosenka nie podoba mi się w ogóle. Bezsensowny zlepek słów i do tego Ole Ola. O ile refren da się ścierpieć, to zwrotek nie potrafię wytrzymać. Dlatego wybieram nieoficjalną piosenkę Shakiry "La la la". 



Co by wam jeszcze opowiedzieć? Będę uzupełniać notki na bieżąco. A przynajmniej starać się. Na razie dziękuję wam za uwagę i życzę miłego dnia!

Źródła:

środa, 29 stycznia 2014

Truth about life


~ Hey Hi Hello ! ~



Długo się zastanawiałam nad tym, co napisać na blogu. Szukałam inspiracji, ale na daremno. W efekcie tego miesiące mijały na bezpłodnych obietnicach, że w końcu zrobię coś kreatywnego. Stała wymówka – brak czasu. A może jednak brach chęci? Za szybko się poddałam. Dziś niepostrzeżenie wkradły się do mej głowy przeróżne pomysły na przemyślenia. Te bardzo poważne, jak i o lekkiej tematyce, niczym rodem z beletrystyki. Zapraszam was serdecznie na moje mini wykłady, spis myśli, spostrzeżeń. Może mnie nazwać kolejnym Coelho, ale trudno, zaryzykuję.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
„Zabić ciszę”
 
Po całym dniu w szkole wracam zmęczona do domu. Jakimś cudem zdołam wczołgać się na górę. Rzucam krótkie „cześć”, natychmiast idę do mojego pokoju, zamykam drzwi i wołam jeszcze na odchodnym lakoniczne „dobrze”. Włączam muzykę i zaczynam ogarniać rzeczy, które muszę zrobić na jutro. Potem krótka przerwa – obiad. Niby rodzinny, ale każdy myślami jest gdzie indziej. Potem z powrotem do pokoju. Tym razem radio. Byleby coś leciało w tle. Czas pędzi, zbliża się wieczór. Komputer, trochę pogadać ze znajomymi i spać. Czyż ten scenariusz nie wydaje wam się bliski waszemu sercu? Odpowiedź pozostawiam do rozważenia sam na sam. Ktoś może zapyta, po co te radio, telewizor i niepohamowana potrzeba ciągłego słuchania czegoś. Zabijamy ciszę. Dlaczego? W dzisiejszych czasach, wybaczcie moje śmiałe stwierdzenie, boimy się ciszy. Przeraża nas. Czujemy się przyparci do muru, sam na sam z naszymi myślami. Nie na darmo ktoś kiedyś powiedział, że słuchając muzyki zapominamy o problemach. Ale czy nie zapominamy też przypadkiem o innych ważnych rzeczach?

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

„U cioci na imieninach”

Kolejny problem. Kto z nas lubi spędzać czas z rodziną? A może inaczej… Kto z nas choć stara się trochę poświęcić dla bliskich? Pędzimy nasz człowieczy los żyjąc ze sobą, ale jakby obok siebie. Odcięci, stajemy się więźniami własnych uczuć. Porwę się nawet na dość radykalne hasło „egzystujemy obok siebie”, nie zwracając uwagi na nic. Wpędzamy się w rutynę. Jasne, że nie każdy musi od razu uwielbiać rodzinne fety, podczas których nękany pytaniami, czuje się jak na przesłuchaniu na komisariacie. Sama czasem tego doświadczam. Wujek bardzo się martwi o mój los, pytając przy każdej możliwej okoliczności o adoratorów. Nie wiem, czy to nie jest już lekka obsesja wujaszka. Widocznie ma pewne powody się martwić, że zostanę starą panną na garnuszku rodziców. Nie wnikamy. Zostawiamy ten problematyczny temat, lekko przechodząc do sedna sprawy, które można by zawrzeć w jakże oklepanej tezie: „spieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą”. Każdy z nas już je zapewne słyszał, ale czy zastanowiliśmy się kiedyś nad tym porządnie, tak, aby z pełną świadomością i czystym sumieniem móc wysnuć wniosek, że przeanalizowaliśmy sprawę pod każdym kątem? Od niedawna zaczęłam dostrzegać, czemu moje życie wydaje się takie puste. Bo nie dopuszczałam innych do mnie. Zbudowałam wokół siebie gruby mur. Zabiegałam o kontakt z osobami, które nie były tego warte, raniąc przy tym osoby, którym na mnie zależało. Siadam więc sobie wieczorami z mamą, parzymy sobie nasze ulubione herbatki i rozmawiamy. Tak po prostu. Zwierzam się jej ze wszystkiego. Z resztą tacie też. Nie ma u nas tematów tabu. Nawet w sprawach dość delikatnych. Ci, których nazywacie „starymi” to jedyne osoby, które bezgranicznie was kochają i chcą za wszelką cenę pomóc. Żadna przyjaźń, najlepsza przyjaciółka, kumpel, nie jest w stanie zastąpić wam ich. Przyjaźnie się kończą, szybciej niż myślimy. W gimnazjum miałam przyjaciółkę ( na potrzeby bloga zmieniam imię) Hanię. Znałyśmy się jak łyse konie. Razem od przedszkola. Ale w szkole poznałam też Julię. Trzymałyśmy się we trzy. Teraz, gdy rozeszłyśmy się, myślałam, ba.. byłam pewna, że kontakt uda mi się utrzymać bardziej z Hanią, zwłaszcza, że mieszkamy w jednym mieście. A tu zdziwienie. Hania nie odezwała się od czerwca zeszłego roku. Natomiast z Julką piszę kilka razy w tygodniu. Czasem widujemy się na dworcu, ściskamy i gadamy jak szalone. Widzicie sami, życie pisze przeróżne scenariusze. 
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
„Uciekając przed klientem”

Ostatni z tematów. Jeżeli dobrnąłeś aż tu, mój drogi czytelniku, chcę Ci bardzo serdecznie podziękować za cierpliwość i wytrwałość. To wiele dla mnie znaczy. A więc jako, że to już półmetek moich rozważań, na koniec zostawiłam najluźniejszy temat. Mieliście już tak, że brali was w sklepie za sprzedawcę? To wyobraźcie sobie, że ja mam tak za każdym razem, gdy udaję się do miejsc handlu. Myślałam „może jakoś nijako się ubieram?”.  Lecz nie. Nawet w bluzie z Rolling Stones, czerwonych rurkach i żółtych trampkach, z torbą z kolorowymi brożkami zostałam zapytana w obuwniczym o inny rozmiar buta. I jak zwykle ten sam tekst „przepraszam, ale ja tu nie pracuję”. Dość ciekawe, nie sądzicie? No dobrze, robi się późno. 22:13. Oczy bolą, cały dzień czytam. Chemia, biologia, „Dżuma” Camusa. 
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czas odpocząć. Życzę wam miłego dnia i udanego końca ferii!


 Źródła: